Dodał: sylamila
Przełomowy film w historii polskiego kina, którym Karabasz udowodnił - wbrew panującym wówczas opiniom - że możliwe jest nakręcenie nie inscenizowanego filmu dokumentalnego o pojedynczym bohaterze, pokazującego jego działanie, emocje, intelekt. Do tej pory uważano, że w filmie dokumentalnym można co najwyżej zapisać pewien wycinek życia jakiejś zbiorowości (jak Karabasz w "Muzykantach"), a pojedynczy człowiek nie jest w stanie pozostać naturalnym w obecności kilkuosobowej ekipy zdjęciowej uzbrojonej w ciężkie i duże narzędzia. Franek, którego Karabasz znalazł w Ochotniczym Hufcu Pracy na Śląsku, zachowywał się naturalnie pomimo kamery i ekipy filmowej. Został wybrany spośród innych kandydatów właśnie ze względu na charakteryzującą go "suwerenność", czyli naturalną zdolność bycia sobą w każdej sytuacji, bez względu na to, czy obok stoi kamera, świeci reflektor, a ktoś podsuwa mikrofon. Namówiony przez reżysera Wróbel zaczął pisać dziennik, którego fragmenty znalazły się potem na ścieżce dźwiękowej filmu czytane przez aktora. Objuczeni tonami sprzętu filmowcy przez rok jeździli na Śląsk, aby cierpliwie obserwować i zapisywać życie Franka Wróbla w różnych sytuacjach: w pracy, wieczorem w hotelu robotniczym, w czasie wypraw do centrum miasta, podczas zabawy tanecznej, spotkania z dziewczyną w wesołym miasteczku, wieczerzy wigilijnej w rodzinnym domu i przysięgi wojskowej. Powstał wielobarwny, pulsujący życiem obraz życia dwudziestolatka wkraczającego w dorosłość pod koniec lat 60., opowieść o kolejnym człowieku "na progu", chłopcu z małej wioski rzuconym przez los w sam środek wielkoprzemysłowego Śląska. W 2006 roku reżyser powrócił do swego bohatera z małą kamerą cyfrową, by nakręcić "Pana Franciszka z Paczkowa"