Okultyzm we współczesnej kulturze masowej - ks. prof. Aleksander Posacki00:53:54

zwiń opis video pokaż opis video
Dodał: grg11
Raz rozpoczętych egzorcyzmów nie można już przerwać. Zawsze musi być zwycięzca i pokonany. I, niezależnie od wyniku starcia, ów kontakt zawsze jest w jakiejś mierze fatalny dla egzorcysty. Musi on przystać na groźne i nieodwracalne zubożenie najgłębszej cząstki swojej jaźni. Coś w nim umiera. Jakaś część jego człowieczeństwa nie wytrzymuje bezpośredniego zetknięcia z przeciwieństwem ludzkiej natury esencją zła i nader rzadko udaje się ją wskrzesić. I nic nie otrzymuje się w zamian za tę stratę. To najmniejsza cena, jaką zapłacić musi egzorcysta. Jeżeli przegra pojedynek ze złym duchem, ucierpi znacznie więcej. Niezależnie od tego, czy będzie mógł nadal odprawiać egzorcyzmy, czy też nie, przyjdzie mu raz jeszcze stanąć do walki, by pokonać tego, który mu się niegdyś oparł.
Od wejścia egzorcysty atmosfera w pokoju wyraźnie się zmienia. Jeżeli w grę wchodzi prawdziwe opętanie, od tego
momentu aż do końca egzorcyzmów wszyscy, którzy się tam znajdują, mają poczucie obecności jakiejś obcej istoty. Ta niewątpliwa oznaka działania złego ducha jest równie niewytłumaczalna i jednoznaczna, co nieunikniona. Wszystkie znaki świadczące o opętaniu, zarówno te jaskrawe i groteskowe, jak również te subtelne i wątpliwe, bledną wobec tej obecności.
Nie sposób udowodnić jej istnienia, ale wszyscy ją wyczuwają. Żeby to pojąć, trzeba jej doświadczyć; nie można jej nigdzie umiejscowić ani we wnętrzu opętanego, ani nad nim, ani też obok niego. Nie kryje się w kącie ani pod łóżkiem, nie
wisi w powietrzu. Owa Obecność nie kojarzy się z żadnym określonym miejscem i to jeszcze potęguje grozę. To coś najzupełniej obcego.
Nie on ani ona, ani też ono. Czasami wydaje się, że obecna jest jedna istota, kiedy indziej że wiele. Kiedy się odzywa,
raz mówi o sobie ja, innym razem: my; używa słów moje i nasze.


Obecność - niewidzialna i nieuchwytna atakuje człowieczeństwo znajdujących się w pokoju ludzi. Można zdobyć się na logiczne myślenie i wyrzucić z siebie wszelkie wyobrażenia o niej; można sobie powiedzieć: To tylko wyobraźnia. Ostrożnie! Bez paniki! I może nawet przyjdzie chwila ulgi. Ale potem, po kilkusekundowej przerwie, Obecność powraca jako bezgłośny syk we wnętrzu mózgu, jako nie wyartykułowana groźba wymierzona w twą jaźń. Wydaje się, że jest groźbą samą w sobie, intensywnie dążącą do zguby, nienawidzącą dla samej nienawiści i łaknącą zniszczenia. Podczas wczesnych stadiów egzorcyzmów zły duch robi wszystko, aby ukryć się za opętanym, innymi słowy, aby wydać się tą samą osobą i osobowością, co jego ofiara. To jest właśnie Pozór. Pierwszym zadaniem kapłana jest zburzenie tych pozorów, zmuszenie ducha, by objawił się otwarcie jako istota odrębna od opętanego i żeby podał swe imię, jako że wszystkie zawłaszczające duchy przybierają imiona, które zazwyczaj (choć nie zawsze) związane są ze sposobem, w jaki wpływają na swoje ofiary.

Kiedy egzorcysta przystępuje do tego zadania, zły duch może milczeć albo przemawiać głosem opętanego, odwołując się do jego dawniejszych doświadczeń i wspomnień. Często robi to zręcznie, posługując się szczegółami, których nie zna nikt poza jego ofiarą. To rozbraja, a nawet budzi litość. Czasem sprawia, że wszyscy, nie wyłączając samego egzorcysty, czują, że to on, kaplan, jest prawdziwym katem, poddającym niewinnego człowieka morderczym rygorom. Kamuflaż ten wykorzystuje nawet maniery i charakterystyczne cechy opętanego. Bywa, że egzorcysta calymi dniami nie może przełamać bariery Pozoru. Ale dopóki tego nie zrobi, nie może posunąć się dalej. Jeżeli nie zdoła jej strzaskać, przegrał. Może powiedzie się jego następcy. On jednak został pobity. Każdy egzorcysta podczas fazy Pozoru dowiaduje się, że ma do czynienia z mocą, która bywa zarówno nadzwyczaj przemyślna, jak i wybitnie inteligentna, to znów popełniająca rażące błędy (co prowokuje do dalszego rozważania kwestii jej zbiorowej tożsamości), zarazem wysoce niebezpieczna i straszliwie podatna na ciosy.

Co najdziwniejsze, ów duch czy też moc zna szereg najbardziej osobistych i intymnych sekretów wszystkich osób znajdujących się w pokoju, a jednocześnie wykazuje znaczne braki orientacji w tym, co dzieje się na bieżąco. Kapłan nie może się upajać drobnymi zwycięstwami ani stawiać na domniemaną głupotę przeciwnika. Musi być gotów na to, że wszystkie jego grzechy, błędy i słabości zawrócą mu w głowie albo zostaną ujawnione pełnym głosem. Nie może kajać się za swą przeszłość ani burzyć się, kiedy jego najpiękniejsze wspomnienia są wzgardliwie wytykane i oblepiane najwstrętniejszym brudem; nie może dać się odwieść od naczelnego celu, jakim jest uwolnienie osoby opętanej. Za wszelką cenę, musi uniknąć wdawania się w pyskówki lub spory logiczne z opętanym. Takie pokusy zdarzają się częściej, niż się wydaje, i są, w istocie, potencjalnie fatalną pułapką, która może nie tylko uniemożliwić egzorcyzmy, ale i dosłownie zdruzgotać egzorcystę. Dlatego też, kiedy Pozory pryskają, opętany zaczyna zachowywać się coraz gwałtowniej i ohydniej. Otwiera się coś w rodzaju niewidzialnego luku, z którego sypie się niemożliwa do zaakceptowania przez człowieka, beznamiętna agresja. To nieokiełznany strumień plugawych obelg, któremu nierzadko towarzyszą wybuchy furii, rzucanie się, zgrzytanie zębami, miotanie się po pokoju, a nawet próby fizycznej napaści na egzorcystę. Zaczyna się wówczas nowy etap walki Przełom, który rzuca przeciwko egzorcyście jedno z najtrudniejszych do zniesienia zagrożeń: chaos. Całkowity i przerażający chaos. Rzadko zdarza się, by egzorcysta choć na moment temu nie uległ, uwikłany w pomieszanie wszystkich zmysłów.

Wydaje mu się, że jego uszy czują plugawe słowa. Wydaje się mu, że jego oczy słyszą agresywne dźwięki i obelżywe wrzaski. Wydaje mu się, że jego nos wyczuwa smak przeraźliwej kakofonii. Zmysły odbierają nie to, co powinny odbierać. Nerwy i ścięgna napinają się; uczestnicy i świadkowie tych zdarzeń walczą, by się nie poddać. Chwilami wpadają w popłoch boją się, że nieodwracalnie pogrążają się w obłędzie. Ten narastający atak chaosu dotyka ich wszystkich. Jednakże to egzorcysta usiłuje okiełznać tę burzę i dlatego on jest głównym celem ataku. Do Przełomu dochodzi w momencie, w którym pryska Pozór. Duch nie posługuje się już głosem opętanego, choć z ust ofiary może się wydobywać nowy, obcy głos. Tak było w przypadku Thomasa Wu; to właśnie zaskoczyło kapitana. Dźwięk, który wówczas powstaje, często w niczym nie przypomina ludzkiego głosu. Podczas Przełomu duch po raz pierwszy mówi o opętanym jako o odrębnej istocie. Po raz pierwszy występuje we własnym imieniu, mówiąc na przemian,,ja albo,,my,,,nasz albo ,mój. O dojściu do Przełomu częstokroć świadczy też pojawienie się tego, co ojciec Conor nazwał Głosem. Głos to chaotyczny, męczący bełkot. Pierwsze sylaby wydają się być początkiem jakiegoś słowa, wymawianego powoli i tubalnie jakby w zwolnionym tempie. Próbujesz wyłowić sens tego słowa i opada cię zimny strach pojmujesz, że to nie jest głos człowieka. Ale już jesteś zdekoncentrowany i ogłuszony nagłym natłokiem dźwięków, kąśliwych ech, szeptów, śmiechów, parsknięć i jęków, powtarzających każdą zgłoskę. Biją cię po uszach, a ów nieludzki głos niespiesznie przechodzi do następnej sylaby, którą również usiłujesz wychwycić, zastanawiając się wciąż nad pierwszą. I znów dźwięczą kłujące pogłosy, a przeciwnik wypowiada trzecią sylabę... (Martin Malachi- zakładnicy diabła)
więcej

Komentarze