Jak wrócić do uprawiania sportu po dłuższej przerwie? (17)00:13:33

zwiń opis video pokaż opis video
Dodał: Jednoslad-pl
Często słyszę opowiadania ludzi, którzy z różnych względów wypadli ze sportowego rytmu życia. Jak wrócić do regularnych aktywności? O tym w dzisiejszym odcinku.

Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro

Cześć.

Tutaj Leszek.

Dzisiaj będzie o chwilach zwątpienia w życiu tym sportowym, chociaż nie tylko. Nie jestem, od razu mówię, osobą kompetentną do tego, żeby kogokolwiek motywować, albo, żeby komukolwiek mówić, w jaki sposób sobie radzić z chwilowym brakiem determinacji, czy też motywacji do uprawiania sportu. Dlaczego? Ponieważ, ja też mam wiele takich momentów, kiedy załamuję ręce i przestaje mi się chcieć walczyć. Moją zaletą jest jedynie to, że zdaje sobie często z tego sprawę, że wpadam w jakiś dół, z którego jest mi potem ciężko wyleźć. Postanowiłem ten temat poruszyć w tym podcaście, na skutek wielu różnych wiadomości, bo bardzo dużo osób do mnie pisze na Facebooku, czy też na Instagramie.

W komentarzach jest również bardzo dużo znaków zapytania od osób, które teraz, w dobie pandemii, zatraciły swój codzienny rytm działania. Tyczy się to i pracy, i sportu. W pewnym momencie to jest tak, że dochodzimy do wniosku, że: cholera, wszystko poszło się walić; wżyłem/ ważyłam ileś tam kilogramów, przytyłem/przytyłam dodatkowe 5 kg już nie ma sensu się ruszać, jak już miesiąc nie jeździłem/ nie jeździłam na rowerze, albo nie biegałem/ nie biegałam to już nic nie ma sensu. To jest, moim zdaniem właśnie najgorsze, co tylko może nas spotkać, jeżeli chodzi o sposób demotywowania samych siebie. Ja nie raz już tego doświadczyłem, że właśnie łapałem się na tym, że skoro ja już tydzień nic nie robię, to jak dzisiaj nic nie zrobię, to już nie ma różnicy, bo i tak wszystko poszło się paść. Nie, nie i jeszcze raz nie. To, co należy zrobić, to nie myśleć o tym, co było, ile dni straciliśmy, czy ile kilogramów nam przybyło, ponieważ każdego następnego dnia zacząć już będzie dużo trudniej, wpaść na te tory. Już abstrahując od przyczyny czy też powodu, dlaczego, i skąd się wziął u nas taki przestój. Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, że były ogólne zalecenia ZOSTAŃ W DOMU i mnóstwo osób, nie mając trenażera lub bieżni, (kto posiada w domu bieżnię), przez ten miesiąc nie robiło nic, albo robiło coś, co nie jest takim treningiem aerobowym, który pozwala na dzienne zużycie 500 czy nawet 1 000 kalorii. W zamian za to, pojawiło się więcej czasu na jedzenie, przyrządzanie tego żarcia i robieni nadmiarowych zakupów, gdzie to nagle okazywało się, że lodówkę trzeba zamykać kolanem.

To jest straszne, nie ukrywam.  W przeszłości też miałem różnego rodzaju takie epizody, i każdy jeden czegoś mnie nauczył, i pozwoliło mi to wyciągnąć pewne wnioski, które skłoniły mnie do tego, że ja codziennie trzymam się w tym drygu, tak samo jak była pandemia. Na szczęście, dzięki Bogu, kiedyś było mnie stać na trenażer, więc go sobie kupiłem i trenowałem regularnie w domu. Nie ukrywam, że też wbrew ogólnym zastrzeżeniom, czy przepisom, które były konstytucyjne, czy też nie, zdarzało mi się wybiegać na, zewnątrz, bo wyszedłem z założenia, że (nie poruszajmy tego tematu), niech to będzie kwestią sumienia każdego z nas. Nie mniej, bardzo istotne dla mnie w tym, żeby nie dopuszczać już nigdy do takiej sytuacji, że przez tydzień, czy też dwa, nic nie robię tylko, dlatego, że brakuje mi motywacji, czy pojawiła się jakaś nieprzewidziana sytuacja, to rozliczam siebie każdego jednego tygodnia z tego, co zrobiłem. Jeżeli mam ustawiony cel, że robię tygodniowo 10 km biegając i minimum 210 km jeżdżąc na rowerze, to robię. Wiadomo, oczywiście są wyjątki; jeżeli bym zac
więcej

Komentarze