To on chce usunąć LUDOBÓJSTWO wołyńskie i ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH z podstawy programowej!00:17:05
zwiń opis video
pokaż opis video
Dodał: PrawicowyInternet
To jest jeden z autorów propozycji zmian programowych w nauczaniu historii - co mówi o Rotmistrzu?
Wspominam zresztą o rotmistrzu nieprzypadkowo w podstawie programowej wprowadzono pojęcie żołnierzy wyklętych/niezłomnych, łącząc rotmistrza Pileckiego i Inkę. Rotmistrz Pilecki nie ma nic wspólnego z tzw. żołnierzami wyklętymi. Historii partyzantki antykomunistycznej, ochrzczonej zbiorowym mianem wyklętych, zresztą nie usunęliśmy. Ale zrezygnowaliśmy z samego pojęcia
Nie gościu, nie Ty będziesz decydować o tym w jaki sposób nazywamy naszych Bohaterów.
Dlaczego chce usunąć ludobójstwo wołyńskie?
Historię musimy opowiadać tak, żeby dzieci ją zrozumiały. Bo one są jeszcze dziećmi. Dorośli walczą o duszę narodu, a w szkole - przypomnę - są dzieci. I tam, gdzie są dzieci, trzeba być ostrożnym, bo można im niechcący zrobić krzywdę. Nasza propozycja ekspercka jest taka, żeby zrezygnować z pojęć rzeź i ludobójstwo [] Chcieliśmy wprowadzić pojęcie możliwie neutralne. Ten konflikt miał charakter czystki etnicznej, przerażającej zbrodni, a niektórzy uważają, że właśnie ludobójstwa. Nie przegapiamy faktu, że dokonywano zbrodni na polskich cywilach. Nie zapominamy przy tym o szerszym tle tych zdarzeń. [] Musimy brać pod uwagę, że w wielu szkołach nauczyciele uczą dziś w klasach mieszanych, polsko-ukraińskich. Obok siebie w ławkach siedzą dwie pamięci historyczne z rozmaitymi pradziadkami. Skądinąd te pamięci obejmują nie tylko lata 40., ale i II Rzeczpospolitą. I te pamięci bywają sprzeczne. [] To jest rozstrzygnięcie, które pozostawiłbym roztropności nauczyciela. Debata polaryzuje, więc ja nie polecałbym takiej metody.
Jeśli nauczyciel wchodzi do klasy i ma wpisane w programie napisanym przez państwo, że ma używać pojęcia ludobójstwa albo pojęcia rzezi, to jest zobligowany to robić, bo do tego zobowiązuje go rządowy dokument. Wtedy już trudniej czy o debatę, czy o dialog. [] Rozumiem racje związane z pamięcią o Wołyniu, z naszą polityką historyczną i kapitałem moralnym państwa polskiego.
Ale moja perspektywa to perspektywa kogoś, kto jest z dziećmi w klasie i musi zadać sobie pytanie: co zyskam, kiedy każde ukraińskie dziecko w Polsce zapamięta, że jego pradziadkowie są być może współwinni rzezi na Wołyniu?
To jest pytanie pedagogiczne, bo w jednej klasie może być i Tomek i Dmytro. I to nie jest łatwe, jeśli na dzień dobry nauczyciel ma podyktować temat: ludobójcza rzeź na Wołyniu. To nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie.
Co by pan zrobił, gdyby pan miał 14 lat, uciekał przed okrutną wojną, a pański nauczyciel w Polsce opowiadałby panu historię pana pradziadków jako zbrodniarzy? Nie czułby się pan w obowiązku jakoś tłumaczyć? Ale komu? Z czego?
Wspominam zresztą o rotmistrzu nieprzypadkowo w podstawie programowej wprowadzono pojęcie żołnierzy wyklętych/niezłomnych, łącząc rotmistrza Pileckiego i Inkę. Rotmistrz Pilecki nie ma nic wspólnego z tzw. żołnierzami wyklętymi. Historii partyzantki antykomunistycznej, ochrzczonej zbiorowym mianem wyklętych, zresztą nie usunęliśmy. Ale zrezygnowaliśmy z samego pojęcia
Nie gościu, nie Ty będziesz decydować o tym w jaki sposób nazywamy naszych Bohaterów.
Dlaczego chce usunąć ludobójstwo wołyńskie?
Historię musimy opowiadać tak, żeby dzieci ją zrozumiały. Bo one są jeszcze dziećmi. Dorośli walczą o duszę narodu, a w szkole - przypomnę - są dzieci. I tam, gdzie są dzieci, trzeba być ostrożnym, bo można im niechcący zrobić krzywdę. Nasza propozycja ekspercka jest taka, żeby zrezygnować z pojęć rzeź i ludobójstwo [] Chcieliśmy wprowadzić pojęcie możliwie neutralne. Ten konflikt miał charakter czystki etnicznej, przerażającej zbrodni, a niektórzy uważają, że właśnie ludobójstwa. Nie przegapiamy faktu, że dokonywano zbrodni na polskich cywilach. Nie zapominamy przy tym o szerszym tle tych zdarzeń. [] Musimy brać pod uwagę, że w wielu szkołach nauczyciele uczą dziś w klasach mieszanych, polsko-ukraińskich. Obok siebie w ławkach siedzą dwie pamięci historyczne z rozmaitymi pradziadkami. Skądinąd te pamięci obejmują nie tylko lata 40., ale i II Rzeczpospolitą. I te pamięci bywają sprzeczne. [] To jest rozstrzygnięcie, które pozostawiłbym roztropności nauczyciela. Debata polaryzuje, więc ja nie polecałbym takiej metody.
Jeśli nauczyciel wchodzi do klasy i ma wpisane w programie napisanym przez państwo, że ma używać pojęcia ludobójstwa albo pojęcia rzezi, to jest zobligowany to robić, bo do tego zobowiązuje go rządowy dokument. Wtedy już trudniej czy o debatę, czy o dialog. [] Rozumiem racje związane z pamięcią o Wołyniu, z naszą polityką historyczną i kapitałem moralnym państwa polskiego.
Ale moja perspektywa to perspektywa kogoś, kto jest z dziećmi w klasie i musi zadać sobie pytanie: co zyskam, kiedy każde ukraińskie dziecko w Polsce zapamięta, że jego pradziadkowie są być może współwinni rzezi na Wołyniu?
To jest pytanie pedagogiczne, bo w jednej klasie może być i Tomek i Dmytro. I to nie jest łatwe, jeśli na dzień dobry nauczyciel ma podyktować temat: ludobójcza rzeź na Wołyniu. To nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie.
Co by pan zrobił, gdyby pan miał 14 lat, uciekał przed okrutną wojną, a pański nauczyciel w Polsce opowiadałby panu historię pana pradziadków jako zbrodniarzy? Nie czułby się pan w obowiązku jakoś tłumaczyć? Ale komu? Z czego?
więcej
Komentarze
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie (zobacz naszą politykę). Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki. RODO - Informacje