#42 Gruzińska Droga Wojenna - Ananuri, Kazbegi, Wąwóz Darialski00:09:27
zwiń opis video
pokaż opis video
Dodał: kursnawschod
Obierz kurs na Wschód - subskrybuj nasz kanał:
https://www.youtube.com/user/kursnawschod?sub_confirmation=1
Gruzińską Drogę wojenną przez wieki przemierzali Alanowie, Kimerowie, Scytowie, Hetyci, Macedończycy, Mongołowie, Rzymianie, Turkowie, Arabowie, Rosjanie, którzy de facto są ojcami tejże drogi. A dzisiaj dołączysz do tego groźnego towarzystwa także i Ty!
Po dzień dzisiejszy jest ważny to szlak handlowy, na szczęście już nie militarny, ale za to turystyczny, ponieważ większość odwiedzających Gruzję wyrusza w tą drogę wiodącą z Tbilisi po Władykaukazu, ale z przyczyn politycznych większość podróżujących dociera tylko do Kazbegi. Koniec gadania, ruszajmy w drogę! Momencik, niektórzy robią pierwszy postój w Mcchecie – dawnej stolicy Gruzji. Mnie nie zachwyciła przy pierwszej wizycie, więc nie odwiedzaliśmy jej z Karoliną ponownie. Kilka zdjęć i pajedziom!
Twierdza Ananuri była naszym pierwszym punktem programu. Ten stosunkowo niewielki zamek, jak na nasze standardy miała ważne zadanie do spełnienia. W związku z tym, że od stolicy jest oddalony jedynie o niecałe 70km, więc musiał bronić dostępu do niej. Dlatego nieraz był świadkiem i ofiarą licznych bitew na tych terenach.
Za czasów związku radzieckiego mało brakowało a cała twierdza znalazłaby się pod wodą, dzięki socrealistycznemu geniuszowi, który chciał ją zatopić podczas budowy elektrowni wodnej w Zinhwali. Prawdopodobnie był to ten sam człowiek, który jest odpowiedzialny za katastrofę ekologiczną morza Aralskiego. Na szczęście Gruzini się nie dali i upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie zrobiono atrakcji podwodnej z Ananuri i Gruzini mają teraz zalew Żinwali
Kazbegi
Kazbegi, a dokładnie Stepantsiminda. Ostatnia miejscowość tuż przy granicy z Rosją. Dla wielu przyjezdnych ostatni punkt wycieczki. Samo miasteczko nie ma za bardzo nic do zaproponowania, ale dla nie niego przyjeżdża tam ludzie.
Zapewniam, że nawet sama droga do Kazbegi jest warta waszego czasu. Za oknem cudowne widoki, wysokie, przepastne doliny przecinane rzekami. I co najważniejsze nie zbyt często podróżuje się normalnym busikiem pośród chmur. Takie atrakcje czekają na Was na przełęczy krzyżowej. Zimą możecie tutaj zajrzeć na lokalne stoki narciarskie.
Szczególnie polecamy nocleg na płaskowyżu przy tamtejszym wzgórzu na którym wnosi się cerkiew świętej trójcy. Przemarznięci i przewiani do ostatniej warstwy ubrań, które stopniowo ubieraliście w nocy, mając już dość zimna wstaniecie, otworzycie namiot i taki piękny pejzaż Was powita –kultowy kadr Gruzji na żywo. No chyba, że pogoda Wam nie dopisze, no cóż taki tam mają klimat. Rano można zobaczyć również uśpiony wulkan Kazbeg – jeden z najwyższych szczytów Kaukazu, na który część przyjezdnych osób się wdrapuje, a znowuż inni docierają do lodowca, lub stacji meteorologicznej.
W tym roku Kazbeg stał się dla mnie kolejnym powodem, żeby powrócić wkrótce do Sakartwelo.
Wąwóz Dariaslki
Z perskiego Dar-e Alān, czyli wrota Alanów – dzisiejszych osetyjczyków, których przodkowie pochodzili z Iranu, Przez greków nazywany również Wrotami Kaukazu, lub Kaspijskimi. Tutaj Gruzińska Droga wojenna zawęża się nawet do 100m w wąwozie wyżłobionym w granicie przez rzekę terek na głębokość 1800 metrów.
Gdy pierwszy raz dotarłem do Wąwozu Darialskiego, a było to 4 lata po wojnie gruzińsko-rosyjskiej. Nie było tam prawie żadnej żywej duszy. Nieliczne ciężarówki, samochody snuły się w mocnym deszczu doj granicy z Rosją. Zimny wiatr szalał po opuszczonych budynkach. Nad głowami straszyły niedziałające linie wysokiego napięcia – pamiątka po uzależnieniu republik radzieckich od Rosji. Posępna atmosfera pozwalała na to, że można było sobie wyobrazić przedwieczne wojska, które wyruszały na podpój na drugim kontynencie. Ile z żołnierzy zostało tutaj na zawsze w wyniku zmęczenia, chorób, czy ran? W końcu dotarliśmy tutaj. Na wzgórze nieopodal budynków granicznych, gdzie znaleźliśmy pozostałości po okopie. Widoczna jest luka na lufę wycelowaną prosto w granicę, do której postanowiliśmy się wtedy nie zbliżać. Tym razem zaryzykowaliśmy Okazało się, że to były dopiero budynki graniczne Gruzji, a cały wąwóz skąpany w letnim słońcu nie jest tak groźny, a teraz gdy Gruzini budują tam elektrownie wodną jest tam mnóstwo ludzi, a ruch handlowy kwitnie
Czy jeszcze muszę Wam tłumaczyć dlaczego należy przemierzyć Drogę Wojenną? Mam jeden dobry powód, to jest Gruzja i nigdy nie wiecie co się stanie, gdy wyruszycie w podróż. Szerokiej drogi i lekkich plecaków życzę!
Odwiedź naszego fanpage'a
https://www.facebook.com/KursNaWschod
oraz bloga http://kursnawschod.pl
Polecane wideo: https://www.youtube.com/watch?v=GKzyWEXm7vs
Muzyka:
Yppah - Three Portraits
Keith Kenniff - Aerial
YT Audio Library
https://www.youtube.com/user/kursnawschod?sub_confirmation=1
Gruzińską Drogę wojenną przez wieki przemierzali Alanowie, Kimerowie, Scytowie, Hetyci, Macedończycy, Mongołowie, Rzymianie, Turkowie, Arabowie, Rosjanie, którzy de facto są ojcami tejże drogi. A dzisiaj dołączysz do tego groźnego towarzystwa także i Ty!
Po dzień dzisiejszy jest ważny to szlak handlowy, na szczęście już nie militarny, ale za to turystyczny, ponieważ większość odwiedzających Gruzję wyrusza w tą drogę wiodącą z Tbilisi po Władykaukazu, ale z przyczyn politycznych większość podróżujących dociera tylko do Kazbegi. Koniec gadania, ruszajmy w drogę! Momencik, niektórzy robią pierwszy postój w Mcchecie – dawnej stolicy Gruzji. Mnie nie zachwyciła przy pierwszej wizycie, więc nie odwiedzaliśmy jej z Karoliną ponownie. Kilka zdjęć i pajedziom!
Twierdza Ananuri była naszym pierwszym punktem programu. Ten stosunkowo niewielki zamek, jak na nasze standardy miała ważne zadanie do spełnienia. W związku z tym, że od stolicy jest oddalony jedynie o niecałe 70km, więc musiał bronić dostępu do niej. Dlatego nieraz był świadkiem i ofiarą licznych bitew na tych terenach.
Za czasów związku radzieckiego mało brakowało a cała twierdza znalazłaby się pod wodą, dzięki socrealistycznemu geniuszowi, który chciał ją zatopić podczas budowy elektrowni wodnej w Zinhwali. Prawdopodobnie był to ten sam człowiek, który jest odpowiedzialny za katastrofę ekologiczną morza Aralskiego. Na szczęście Gruzini się nie dali i upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie zrobiono atrakcji podwodnej z Ananuri i Gruzini mają teraz zalew Żinwali
Kazbegi
Kazbegi, a dokładnie Stepantsiminda. Ostatnia miejscowość tuż przy granicy z Rosją. Dla wielu przyjezdnych ostatni punkt wycieczki. Samo miasteczko nie ma za bardzo nic do zaproponowania, ale dla nie niego przyjeżdża tam ludzie.
Zapewniam, że nawet sama droga do Kazbegi jest warta waszego czasu. Za oknem cudowne widoki, wysokie, przepastne doliny przecinane rzekami. I co najważniejsze nie zbyt często podróżuje się normalnym busikiem pośród chmur. Takie atrakcje czekają na Was na przełęczy krzyżowej. Zimą możecie tutaj zajrzeć na lokalne stoki narciarskie.
Szczególnie polecamy nocleg na płaskowyżu przy tamtejszym wzgórzu na którym wnosi się cerkiew świętej trójcy. Przemarznięci i przewiani do ostatniej warstwy ubrań, które stopniowo ubieraliście w nocy, mając już dość zimna wstaniecie, otworzycie namiot i taki piękny pejzaż Was powita –kultowy kadr Gruzji na żywo. No chyba, że pogoda Wam nie dopisze, no cóż taki tam mają klimat. Rano można zobaczyć również uśpiony wulkan Kazbeg – jeden z najwyższych szczytów Kaukazu, na który część przyjezdnych osób się wdrapuje, a znowuż inni docierają do lodowca, lub stacji meteorologicznej.
W tym roku Kazbeg stał się dla mnie kolejnym powodem, żeby powrócić wkrótce do Sakartwelo.
Wąwóz Dariaslki
Z perskiego Dar-e Alān, czyli wrota Alanów – dzisiejszych osetyjczyków, których przodkowie pochodzili z Iranu, Przez greków nazywany również Wrotami Kaukazu, lub Kaspijskimi. Tutaj Gruzińska Droga wojenna zawęża się nawet do 100m w wąwozie wyżłobionym w granicie przez rzekę terek na głębokość 1800 metrów.
Gdy pierwszy raz dotarłem do Wąwozu Darialskiego, a było to 4 lata po wojnie gruzińsko-rosyjskiej. Nie było tam prawie żadnej żywej duszy. Nieliczne ciężarówki, samochody snuły się w mocnym deszczu doj granicy z Rosją. Zimny wiatr szalał po opuszczonych budynkach. Nad głowami straszyły niedziałające linie wysokiego napięcia – pamiątka po uzależnieniu republik radzieckich od Rosji. Posępna atmosfera pozwalała na to, że można było sobie wyobrazić przedwieczne wojska, które wyruszały na podpój na drugim kontynencie. Ile z żołnierzy zostało tutaj na zawsze w wyniku zmęczenia, chorób, czy ran? W końcu dotarliśmy tutaj. Na wzgórze nieopodal budynków granicznych, gdzie znaleźliśmy pozostałości po okopie. Widoczna jest luka na lufę wycelowaną prosto w granicę, do której postanowiliśmy się wtedy nie zbliżać. Tym razem zaryzykowaliśmy Okazało się, że to były dopiero budynki graniczne Gruzji, a cały wąwóz skąpany w letnim słońcu nie jest tak groźny, a teraz gdy Gruzini budują tam elektrownie wodną jest tam mnóstwo ludzi, a ruch handlowy kwitnie
Czy jeszcze muszę Wam tłumaczyć dlaczego należy przemierzyć Drogę Wojenną? Mam jeden dobry powód, to jest Gruzja i nigdy nie wiecie co się stanie, gdy wyruszycie w podróż. Szerokiej drogi i lekkich plecaków życzę!
Odwiedź naszego fanpage'a
https://www.facebook.com/KursNaWschod
oraz bloga http://kursnawschod.pl
Polecane wideo: https://www.youtube.com/watch?v=GKzyWEXm7vs
Muzyka:
Yppah - Three Portraits
Keith Kenniff - Aerial
YT Audio Library
Film znajduje się w katalogu: Podróżnicze
więcej
Komentarze
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie (zobacz naszą politykę). Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki. RODO - Informacje