Dodał: sylamila
Satyra
Film zawiera przekornie złośliwy komentarz do narodowego myślenia i mówienia o losach kraju i Polaków. Reżyser ma wyraźnie dość koturnów, namaszczenia, świec, kirów i symboli. Punktem wyjścia tych rozważań czyni rzecz najbardziej niepoetycką z możliwych: mięso. Ale mięso faktycznie było w PRL zawsze "surowcem strategicznym". Podwyższenie jego cen kończyło się niejednokrotnie zmianą ekipy rządzącej. Traktuje więc Szulkin historyczne perypetie z mięsem jak temat analogiczny do głośnego "Słoń a sprawa polska". Brawurowo łączy rozmaite konwencje filmowe. Film zaczyna się niczym poważny esej socjologiczny, by za chwilę przemienić w komedię muzyczną lub scenkę z kabaretowego skeczu. Wszystko jest stylizowane "pod epokę", której dany epizod dotyczy. Na ekranie pojawiają się zatem i ZMP-owcy w strojach organizacyjnych, i tańczące zakonnice, które świecami walczą z pałkami ZOMO. Twórca żongluje symbolami, kpi ze świętości.
Film zawiera przekornie złośliwy komentarz do narodowego myślenia i mówienia o losach kraju i Polaków. Reżyser ma wyraźnie dość koturnów, namaszczenia, świec, kirów i symboli. Punktem wyjścia tych rozważań czyni rzecz najbardziej niepoetycką z możliwych: mięso. Ale mięso faktycznie było w PRL zawsze "surowcem strategicznym". Podwyższenie jego cen kończyło się niejednokrotnie zmianą ekipy rządzącej. Traktuje więc Szulkin historyczne perypetie z mięsem jak temat analogiczny do głośnego "Słoń a sprawa polska". Brawurowo łączy rozmaite konwencje filmowe. Film zaczyna się niczym poważny esej socjologiczny, by za chwilę przemienić w komedię muzyczną lub scenkę z kabaretowego skeczu. Wszystko jest stylizowane "pod epokę", której dany epizod dotyczy. Na ekranie pojawiają się zatem i ZMP-owcy w strojach organizacyjnych, i tańczące zakonnice, które świecami walczą z pałkami ZOMO. Twórca żongluje symbolami, kpi ze świętości.