Dodał: Gazeta.pl
SUBSKRYBUJ, aby być na bieżąco: http://www.youtube.com/subscription_center?add_user=gazetapl
Patrycja Sasnal, kierownik projektu "Bliski Wschód i Afryka Północna" w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych zastanawia się nad sensem użycia broni gazowej w momencie, gdy w Syrii trwają inspekcje ONZ. - Reżim musi dobrze wypaść i udowodnić, że właśnie takiej broni nie używa. Z drugiej strony trudno sądzić, żeby opozycjoniści strzelali sobie w stopę i użyli tego typu broni chemicznej - mówi Sasnal. - Użycie broni chemicznej nie zmieni kalkulacji wielkich mocarstw. Koszt jakiejkolwiek interwencji jest za wysoki. Oni czekają na ustalenie wyraźnych granic terytorialnych między reżimem a opozycją. Broń masowego rażenia musiałaby zostać użyta na dużą skalę. Zagazowanie miasteczka to byłaby czerwona linia, poza którą nawet Rosja musiałaby zmienić swoją retorykę - mówi ekspertka PISM Patrycja Sasnal po dzisiejszym ataku chemicznym w Syrii.
Patrycja Sasnal, kierownik projektu "Bliski Wschód i Afryka Północna" w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych zastanawia się nad sensem użycia broni gazowej w momencie, gdy w Syrii trwają inspekcje ONZ. - Reżim musi dobrze wypaść i udowodnić, że właśnie takiej broni nie używa. Z drugiej strony trudno sądzić, żeby opozycjoniści strzelali sobie w stopę i użyli tego typu broni chemicznej - mówi Sasnal. - Użycie broni chemicznej nie zmieni kalkulacji wielkich mocarstw. Koszt jakiejkolwiek interwencji jest za wysoki. Oni czekają na ustalenie wyraźnych granic terytorialnych między reżimem a opozycją. Broń masowego rażenia musiałaby zostać użyta na dużą skalę. Zagazowanie miasteczka to byłaby czerwona linia, poza którą nawet Rosja musiałaby zmienić swoją retorykę - mówi ekspertka PISM Patrycja Sasnal po dzisiejszym ataku chemicznym w Syrii.