Dodał: sylamila
Przemilczane historie lotnicze: Projekt Pluton: Rakieta atomowa (Histoires oubliées de laviation: Projet Pluto: La Fusée Atomique)
film dokumentalny, Stany Zjednoczone, 1997, 52 min.
Prace nad nową rakietą rozpoczęto formalnie w 1957 roku w ramach tajnego programu Pluton (ang. Pluto). Nie wiadomo, jakim kluczem kierowano się, wybierając nazwę, ale imię mitologicznego rzymskiego boga zaświatów można uznać za adekwatne. Cała koncepcja rakiety (nazywanej też Supersonic Low Altitude Missile - Naddźwiękowa Rakieta Niskiego Pułapu) może się wydawać z dzisiejszej perspektywy szalona. Pluton miał mieć 26 metrów długości i około półtora metra średnicy, czyli około dwóch-trzech razy więcej od współczesnych rakiet manewrujących. Miał latać z dużymi prędkościami rzędu trzech machów, czyli około 3,6 tysiąca km/h, rozgrzewając się miejscami do czerwoności. Większą część trasy miał pokonywać na dużej wysokości - kilkunastu kilometrów. Dopiero po otrzymaniu rozkazu ataku miał nurkować w kierunku ZSRR, nabierać maksymalnej prędkości i pędzić na małej wysokości (do 300 metrów), wyrzucając z siebie do 14 bomb termojądrowych o mocy megatony (bomba zrzucona na Hiroszimę razy 40). Na końcu miał się gdzieś rozbijać.
film dokumentalny, Stany Zjednoczone, 1997, 52 min.
Prace nad nową rakietą rozpoczęto formalnie w 1957 roku w ramach tajnego programu Pluton (ang. Pluto). Nie wiadomo, jakim kluczem kierowano się, wybierając nazwę, ale imię mitologicznego rzymskiego boga zaświatów można uznać za adekwatne. Cała koncepcja rakiety (nazywanej też Supersonic Low Altitude Missile - Naddźwiękowa Rakieta Niskiego Pułapu) może się wydawać z dzisiejszej perspektywy szalona. Pluton miał mieć 26 metrów długości i około półtora metra średnicy, czyli około dwóch-trzech razy więcej od współczesnych rakiet manewrujących. Miał latać z dużymi prędkościami rzędu trzech machów, czyli około 3,6 tysiąca km/h, rozgrzewając się miejscami do czerwoności. Większą część trasy miał pokonywać na dużej wysokości - kilkunastu kilometrów. Dopiero po otrzymaniu rozkazu ataku miał nurkować w kierunku ZSRR, nabierać maksymalnej prędkości i pędzić na małej wysokości (do 300 metrów), wyrzucając z siebie do 14 bomb termojądrowych o mocy megatony (bomba zrzucona na Hiroszimę razy 40). Na końcu miał się gdzieś rozbijać.