Jaworzno mało znane Tego czy te?00:07:30
zwiń opis video
pokaż opis video
Dodał: dlaCiebietv
Jako nauczyciel sporo czasu spędzam w gronie młodzieży. Okazuje się przy tym, że sam dowiaduję się od tejże również niemało. Dotyczy to w dużej mierze współczesnej nowomowy, w ramach której dopatrzeć się można sporo błędów, niektóre jednak usiłują bronić się samoistnie, opierając się o swego rodzaju logikę. Dotyczy to w dużej mierze nazw miejscowych.
Mowa tutaj oczywiście naszym o Jaworznie. Mowa przede wszystkim o obrzeżach Osiedla Tadeusza Kościuszki, na których mieszkam. Takowymi obrzeżami jest także ulica Jana Matejki, ciągnąca się od ulicy Grunwaldzkiej w kierunku ronda z drugim jaworznickim drwalem. Któregoś letniego popołudnia miałem okazję usłyszeć młodego chłopaka, który z telefonem w ręku zmierzał właśnie w kierunku owej ulicy. Dało się słyszeć, jak mówił, że zaraz będzie na Matejkach. Chłopak ów, poza wszelką wątpliwością zmierzał na ulicę Matejki, Jana Matejki, co wszak miały oznaczać owe alternatywne Matejki? Cóż, wszystko to być może zasługa owej swoistej, młodzieńczej nowomowy właśnie, ale i może po prostu elementarnej niewiedzy. Szczerze mówiąc, takie, a nie inne sformułowanie słyszę w ostatnim czasie nie po raz pierwszy. Nie po raz pierwszy ktoś jest, czy będzie na owych Matejkach. Tym bardziej usposabia mnie to do przekonania, że tego typu wersja jest być może celowym, przekornym zabiegiem.
Ciężko mi jednak owo obronić, skoro rozmawiając z uczniami, ciągle słyszę owe Matejki, wypowiadane z pełnym przekonaniem. Bez względu na to wszakże jak jest naprawdę, warto nieco uporządkować temat. Większość z nas wie doskonale, że nie ma czegoś takiego, jako owe Matejki (w wersji pytającej gdzie? na Matejkach). Patronem ulicy jest bowiem Jan Matejko, wybitny polski malarz, autor szkiców, grafik, ale nade wszystko monumentalnych obrazów historycznych. Mowa tutaj więc o konkretnym człowieku, który stał się patronem jednej z ulic w ścisłym centrum naszego miasta. Na tabliczkach informujących o patronie ulicy nie ma wszak pełnej wersji imienia, jedynie jego inicjał, wszak ten, sam w sobie jasno sugeruje, że chodzi o jakiegoś człowieka. Jeśli więc jestem na tejże ulicy, czy będę na niej lub byłem to nie na żadnych Matejkach, a na Matejki, ulicy Jana Matejki. Po prostu. A co z tymi nieszczęsnymi Matejkami? Cóż. Na tablicy w ramach wiaty przystankowej na tejże ulicy nie ma już inicjału J, ale jedynie Matejki co samo w sobie może niektórych wprowadzać w błąd. I właśnie na tym młodzi ludzie opierają swe przekonanie o tych Matejkach. Skoro nie ma żadnego inicjału, to nazwa ta nie dotyczy żadnego patrona człowieka, a sama w sobie jest nazwą miejscową. Taka owa młodzieńcza logika. Jeśli zsumujemy ją z brakiem wiedzy, to efekt mamy taki, a nie inny. Być może więc na pewne rzeczy, my dorośli, powinniśmy spoglądać z punktu widzenia ludzi młodych, a nie nas samych, którzy taką wiedzę już posiadamy. Może więc tablice takie czy wiaty powinny być bardziej doprecyzowane. Jak widać bowiem, diabeł rzeczywiście tkwi w szczegółach.
To trochę tak jak z Suwałkami. Ale wszak tylko trochę, choć sytuacja w pewnym sensie podobna. Słowo Suwałki nie jest wszak w tym przypadku odpowiedzią na pytanie kogo? (np. Pana Suwałki, a nazwą własną, nazwą miasta, czyli Suwałk (te Suwałki). Natomiast określenie te Matejki nie ma racji bytu, bo w takiej formie nazwą własną nie jest, odnosi się bowiem do patrona danej ulicy. W naszym więc jaworznickim przypadku nie są to te Matejki, a tego Matejki, czyli mistrza Jana. Ale co z tymi alternatywnymi Matejkami, które zdają się żyć swym własnym życiem? Jeśli to bowiem celowy, choć wypaczający gramatyczną rzeczywistość zabieg w ramach swoistej nowomowy i mnożących się neologizmów, to można by to jeszcze jakoś zrozumieć, choć nie zaakceptować. Lecz jeśli to elementarny brak wiedzy, to sprawa staje się bardziej złożona i przykra. Podkopuje bowiem dość radykalnie elementarny kanon wiedzy, a ramach którego, nawet jeśli nie musimy znać życiorysu patrona ulicy, na której mieszkamy, to wypadałoby znać choćby jej prawidłową odmianę i sens. To samo zresztą dotyczy także trochę ul. Żukowa w Byczynie. Niegdyś patronem ulicy był Gieorgij Żukow, radziecki dowódca wojskowy. Teraz patronat dzierży żuk, po prostu żuk, a więc owad. A wszystko przez fonetyczną zbieżność oraz po to, by nie zmieniać na siłę nazwy owej drogi i nie narażać kogokolwiek na zbędne koszty, a jedynie zmienić kontekst. Podobnie rzecz się ma z ulicą S.F. Mazur na Podwalu. Większość ludzi nie ma pojęcia, kim byli państwo Mazurowie, zapominając także o tym, że prawidłowa nazwa ulicy powinna brzmieć S.F. Mazurów, bo to przecież liczba mnoga, a nazwiska się odmienia.
Wszystko to summa summarum nasuwa dość smutne refleksje i daje niewątpliwie do myślenia, myślenia, od którego powinno się na różnych etapach zaczynać, ale i kończyć, a z którym, jak widać, co poniektóre okoliczności niewiele mają wspólnego. Niestety.
Jarosław Sawiak
Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl
Mowa tutaj oczywiście naszym o Jaworznie. Mowa przede wszystkim o obrzeżach Osiedla Tadeusza Kościuszki, na których mieszkam. Takowymi obrzeżami jest także ulica Jana Matejki, ciągnąca się od ulicy Grunwaldzkiej w kierunku ronda z drugim jaworznickim drwalem. Któregoś letniego popołudnia miałem okazję usłyszeć młodego chłopaka, który z telefonem w ręku zmierzał właśnie w kierunku owej ulicy. Dało się słyszeć, jak mówił, że zaraz będzie na Matejkach. Chłopak ów, poza wszelką wątpliwością zmierzał na ulicę Matejki, Jana Matejki, co wszak miały oznaczać owe alternatywne Matejki? Cóż, wszystko to być może zasługa owej swoistej, młodzieńczej nowomowy właśnie, ale i może po prostu elementarnej niewiedzy. Szczerze mówiąc, takie, a nie inne sformułowanie słyszę w ostatnim czasie nie po raz pierwszy. Nie po raz pierwszy ktoś jest, czy będzie na owych Matejkach. Tym bardziej usposabia mnie to do przekonania, że tego typu wersja jest być może celowym, przekornym zabiegiem.
Ciężko mi jednak owo obronić, skoro rozmawiając z uczniami, ciągle słyszę owe Matejki, wypowiadane z pełnym przekonaniem. Bez względu na to wszakże jak jest naprawdę, warto nieco uporządkować temat. Większość z nas wie doskonale, że nie ma czegoś takiego, jako owe Matejki (w wersji pytającej gdzie? na Matejkach). Patronem ulicy jest bowiem Jan Matejko, wybitny polski malarz, autor szkiców, grafik, ale nade wszystko monumentalnych obrazów historycznych. Mowa tutaj więc o konkretnym człowieku, który stał się patronem jednej z ulic w ścisłym centrum naszego miasta. Na tabliczkach informujących o patronie ulicy nie ma wszak pełnej wersji imienia, jedynie jego inicjał, wszak ten, sam w sobie jasno sugeruje, że chodzi o jakiegoś człowieka. Jeśli więc jestem na tejże ulicy, czy będę na niej lub byłem to nie na żadnych Matejkach, a na Matejki, ulicy Jana Matejki. Po prostu. A co z tymi nieszczęsnymi Matejkami? Cóż. Na tablicy w ramach wiaty przystankowej na tejże ulicy nie ma już inicjału J, ale jedynie Matejki co samo w sobie może niektórych wprowadzać w błąd. I właśnie na tym młodzi ludzie opierają swe przekonanie o tych Matejkach. Skoro nie ma żadnego inicjału, to nazwa ta nie dotyczy żadnego patrona człowieka, a sama w sobie jest nazwą miejscową. Taka owa młodzieńcza logika. Jeśli zsumujemy ją z brakiem wiedzy, to efekt mamy taki, a nie inny. Być może więc na pewne rzeczy, my dorośli, powinniśmy spoglądać z punktu widzenia ludzi młodych, a nie nas samych, którzy taką wiedzę już posiadamy. Może więc tablice takie czy wiaty powinny być bardziej doprecyzowane. Jak widać bowiem, diabeł rzeczywiście tkwi w szczegółach.
To trochę tak jak z Suwałkami. Ale wszak tylko trochę, choć sytuacja w pewnym sensie podobna. Słowo Suwałki nie jest wszak w tym przypadku odpowiedzią na pytanie kogo? (np. Pana Suwałki, a nazwą własną, nazwą miasta, czyli Suwałk (te Suwałki). Natomiast określenie te Matejki nie ma racji bytu, bo w takiej formie nazwą własną nie jest, odnosi się bowiem do patrona danej ulicy. W naszym więc jaworznickim przypadku nie są to te Matejki, a tego Matejki, czyli mistrza Jana. Ale co z tymi alternatywnymi Matejkami, które zdają się żyć swym własnym życiem? Jeśli to bowiem celowy, choć wypaczający gramatyczną rzeczywistość zabieg w ramach swoistej nowomowy i mnożących się neologizmów, to można by to jeszcze jakoś zrozumieć, choć nie zaakceptować. Lecz jeśli to elementarny brak wiedzy, to sprawa staje się bardziej złożona i przykra. Podkopuje bowiem dość radykalnie elementarny kanon wiedzy, a ramach którego, nawet jeśli nie musimy znać życiorysu patrona ulicy, na której mieszkamy, to wypadałoby znać choćby jej prawidłową odmianę i sens. To samo zresztą dotyczy także trochę ul. Żukowa w Byczynie. Niegdyś patronem ulicy był Gieorgij Żukow, radziecki dowódca wojskowy. Teraz patronat dzierży żuk, po prostu żuk, a więc owad. A wszystko przez fonetyczną zbieżność oraz po to, by nie zmieniać na siłę nazwy owej drogi i nie narażać kogokolwiek na zbędne koszty, a jedynie zmienić kontekst. Podobnie rzecz się ma z ulicą S.F. Mazur na Podwalu. Większość ludzi nie ma pojęcia, kim byli państwo Mazurowie, zapominając także o tym, że prawidłowa nazwa ulicy powinna brzmieć S.F. Mazurów, bo to przecież liczba mnoga, a nazwiska się odmienia.
Wszystko to summa summarum nasuwa dość smutne refleksje i daje niewątpliwie do myślenia, myślenia, od którego powinno się na różnych etapach zaczynać, ale i kończyć, a z którym, jak widać, co poniektóre okoliczności niewiele mają wspólnego. Niestety.
Jarosław Sawiak
Materiał pochodzi ze strony https://www.jaw.pl
#jaworzno #jawpl
więcej
Komentarze
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie (zobacz naszą politykę). Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki. RODO - Informacje