Umberto Lenzi - Ciche miejsce na zabójstwo aka Paranoja / A Quiet Place To Kill (1970) napisy ENG01:30:01

zwiń opis video pokaż opis video
Dodał: Kamilant
Pierwotnie tytuł trzeciego giallo Lenziego brzmiał Paranoia, identycznie jak ten z amerykańskiego wydania Orgasmo. By nie popaść w chaos przy tytułowaniu, reżyser postanowił zmienić go więc na bardziej wymowny: Ciche miejsce na zabójstwo.

Ale amerykański dystrybutor wykorzystał go później jako podtytuł kolejnego filmu Lenziego, Oasis of Fear (1971). Stąd pod hasłem Paranoia i Orgasmo można znaleźć naprzemiennie oba filmy, ot taka dewiza włoskiego kina.

Helen (Carroll Baker) poznajemy, gdy ta, pochłonięta wspomnieniami o swoim byłym mężu, rozbija się wyścigówką. Po udanej rekonwalescencji Helen popada w finansowy ambaras, z którego wybawieniem okazuje się telegraf od wspomnianego wcześniej męża (Jean Sorel).

Ten proponuje jej pozostanie u jego boku, oraz boku nowej żony Konstancji (Anna Proclemer). Nasza bohaterka początkowo przystaje na propozycję zamieszkania z ciągle powracającym w jej myślach mężem. Mimo początkowych turbulencji, między dwojgiem odradza się uczucie sprzed lat, które grać na nerwach zaczyna Konstancji.

Co odróżnia Ciche miejsce na zabójstwo od poprzednich dwóch filmów Lenziego, to próba uchwycenia charakteru filmów Hitchcocka. Mniej więcej w połowie filmu scenariusz odwraca wszystko do góry nogami, a z planowanej ofiary robi mordercę starającego się zatrzeć wszelki ślad po dokonanej na luksusowym jachcie zbrodni.

Niestety, wypada to jednak wszystko na jego niekorzyść. Skrypt przypomina absurdalne wątki z oper mydlanych pozornie prowadzące do psychicznego krachu głównej bohaterki.

Droga od silnej kobiety ścigającej się na torach samochodowych do znerwicowanej alkoholiczki prowadzi nie tyle na skróty, co jest maksymalnie wręcz spłycona.

I choć wydawać by się mogło, że Lenzi podejmuje tutaj na swój dziwny sposób temat równouprawnienia płciowego, wszak zbrodni winna jest zarówno kobieta jak i mężczyzna zmuszeni ze sobą współpracować, to brakuje mu jednak tak trafnej lustracji dekadenckiego pokłosia rewolucji seksualnej jego poprzednich filmów.

I choć jest to relatywnie najsłabszy segment luźno spiętej trylogii, Umberto Lenzi umiejętnie wpycha między rozwleczone sceny momenty autentycznego napięcia lub popadającej w schizmę urojenia Helen.

Całość grzebie jednak mało oryginalna historia, która od wspomnianego wyżej twistu okazuje się przewidywalna i zbyt mało oferująca widzom pochłoniętym przez kino giallo. Z drugiej strony czyni to film bardziej przystępnym i lekkim dla kogoś, kto dopiero zaczyna swój lot przez meandra włoskiego kina gatunkowego.
więcej

Komentarze