Dodał: sylamila
Rynek handlu częściami ciała rozrósł się w ostatnich latach do wielkich rozmiarów, generując krociowe zyski. Przekonał się o tym także nowojorski dentysta Michael Mastromarino, który w 2002 roku powołał do życia firmę Biomedical Tissue Services, dostarczającą chodliwy "surowiec" koncernom zajmującym się transplantacjami i wytwarzaniem implantów. W ofercie przedsiębiorstwa znaleźć można było wszystko - kości, ścięgna, zastawki serca, kawałki skóry. Kontrahenci kupowali je w coraz większych ilościach i nie zadawali zbyt wielu pytań. A powinni byli.
Jak się okazało, Mastromarino pozyskiwał części ciała ze zwłok kupowanych nielegalnie od grabarzy, płacąc po tysiąc dolarów za każdego nieboszczyka. Gdy zapotrzebowanie rynku wzrosło, wciągnął do współpracy domy pogrzebowe. Na wstępie ustalano: jeśli denat ma zostać wystawiony w trumnie na widok bliskich, ogołocony zostanie tylko od pasa w dół, ciała przeznaczone do kremacji można zaś rabować do woli. Brakujące kończyny sprytny lekarz-biznesmen zastępował rurami PCV, wycięte otwory łatał zaś tak, by podczas transportu nie wyciekły ze zmarłych żadne płyny ustrojowe. Gdy zwłoki "stawiały opór", Mastromarino sięgał po elektryczną piłę.
Jak się okazało, Mastromarino pozyskiwał części ciała ze zwłok kupowanych nielegalnie od grabarzy, płacąc po tysiąc dolarów za każdego nieboszczyka. Gdy zapotrzebowanie rynku wzrosło, wciągnął do współpracy domy pogrzebowe. Na wstępie ustalano: jeśli denat ma zostać wystawiony w trumnie na widok bliskich, ogołocony zostanie tylko od pasa w dół, ciała przeznaczone do kremacji można zaś rabować do woli. Brakujące kończyny sprytny lekarz-biznesmen zastępował rurami PCV, wycięte otwory łatał zaś tak, by podczas transportu nie wyciekły ze zmarłych żadne płyny ustrojowe. Gdy zwłoki "stawiały opór", Mastromarino sięgał po elektryczną piłę.