Dodał: gorzowianin
Tak, przyznaję się do winy. Powiesiłem psa na drzewie i biłem metalową rurką, bo on zniszczyła sąsiadowi kurtkę. Po kilku uderzeniach zostawiłem ją, bo myślałem, że już nie żyje – tak w poniedziałkowy poranek przed gorzowskim sądem zeznawał Adam B. z Łośna – oprawca Mejdej. Wyrok jeszcze nie zapadł.