Dodał: Mariuszpapa
Siłaczka -- nowela Stefana Żeromskiego, wydana po raz pierwszy w zbiorze Opowiadania w 1895 r., opowiadająca historię lekarza Pawła Obareckiego i nauczycielki Stanisławy Bozowskiej. Akcja dzieje się w Obrzydłówku -- małej wsi, do której doktor przyjechał mając 37 lat.
Doktor Paweł Obarecki wrócił w kiepskim humorze ze spotkania, w czasie którego grał w karty z księdzem, aptekarzem, pracownikiem poczty i sędzią. Źródłem jego przygnębienia była nuda panująca w Obrzydłówku, gdzie przed sześciu laty rozpoczął lekarską praktykę. Nuda obezwładniała go, nie miał na nic ochoty, spacerował po gabinecie lub leżał w łóżku. Czasami rozmawiał z młodą gospodynią o jedzeniu, niekiedy żartował z nią i flirtował. Systematycznie popadał w łagodną melancholię.
Gdy doktor pojawił się w Obrzydłówku, nie miał grosza w kieszeni, ale był pełen zapału i entuzjazmu. Natychmiast po osiedleniu się na prowincji rozpoczął walkę z aptekarzem i miejscowymi felczerami. Przeciwstawił się oszukiwaniu przez nich chorych, zarabianiu na ich nieszczęściu. Kupił nawet podręczną apteczkę i bardzo tanio lub za darmo oddawał potrzebującym lekarstwa. W odwecie wybijano mu szyby i oczerniano wśród miejscowej społeczności.
Już po upływie roku zapał doktora do naprawy świata zaczął słabnąć, jego wysiłki bowiem nie przynosiły rezultatów. Był samotny, próbował szukać równowagi ducha w kontakcie z przyrodą. W końcu, za sprawą plebana, pogodził się z aptekarzem. Nie czuł już do niego obrzydzenia, grywał całymi dniami z nimi w karty. Obarecki stracił też ambicję, leczył popadając w rutynę, jego krąg zainteresowań stawał się coraz węższy, ograniczając się tylko do najdrobniejszych, codziennych spraw.
Doktor przez okno obserwował padający śnieg. Wtedy właśnie przyjechał do niego chłop prosząc, aby niezwłocznie pośpieszył do ciężko chorej nauczycielki. Jechali w śnieżnej zamieci trzy mile, z trudem odnajdując drogę i przedzierając się przez zaspy. W ubogiej izdebce leżała pogrążona w gorączce młoda kobieta. Była nieprzytomna. Doktor spojrzał na jej twarz i z przerażeniem zaczął powtarzać: Panno Stanisławo, panno Stanisławo... Kobieta była chora na tyfus. Obiecując wiejskiemu chłopakowi znaczną sumę pieniędzy, wysłał go niezwłocznie do Obrzydłówka po niezbędne lekarstwa. Usiadł w szkolnej izbie, bezradnie czekając na powrót posłańca. Wspominał studenckie lata spędzone w Warszawie.
Był na czwartym roku medycyny. Rano, idąc do szpitala, przechodził przez Ogród Saski, by choć przelotnie spojrzeć na panienkę, którą spotykał każdego dnia. Nędznie i niemodnie ubrana, dźwigając zeszyty i książki, jechała tramwajem na Pragę.
Jeden z kolegów Obareckiego, wielki społecznik, ożenił się. W jego ubogim mieszkaniu spotykali się każdego dnia młodzi "społecznicy". Czasami kupowano bułki i serdelki, palono papierosy, pożyczano sobie drobne sumy. Zawsze bardzo żywo dyskutowano. Któregoś dnia właśnie w tym mieszkaniu Obarecki poznał obserwowaną panienkę. Była nią Stanisława Bozowska, absolwentka gimnazjum, zamierzająca na Zachodzie studiować medycynę. Spotykali się dość często. Potem Bozowska wyjechała jako nauczycielka do jakiegoś ziemiańskiego domu. Tu, na wsi koło Obrzydłówka, zobaczył ją ponownie -- śmiertelnie chorą. Wydawało mu się, że dawna miłość odżyła ze zdwojoną siłą.
Mijała noc, a parobek z lekarstwami wciąż nie wracał. Doktor kazał zaprzęgnąć konie i sam pojechał do Obrzydłówka po lekarstwa. Wrócił o dwunastej w południe. W izbie leżał rozebrany do naga trup nauczycielki. Oszołomiony Obarecki zaczął porządkować jej książki i zapiski, przeglądać pokój. Odnalazł list Stasi do koleżanki, w którym pisała o nadchodzącej śmierci i zawiadamiała, iż ukończyła podręcznik zatytułowany Fizyka dla ludu, aby uczyć biedne masy chłopskie. Chłopak wysłany po lekarstwa zabłądził nocą, szedł pieszo i wrócił za późno. Przyniósł książki, które pożyczyła mu nauczycielka.
Śmierć panny Stanisławy wywarła pewien wpływ na postawę Obareckiego. Czytał Boską Komedię Dantego, nie grał w karty, odprawił młodą gospodynię. Jednak ból szybko minął. Doktor przytył, znów gromadził pieniądze i żył jak dawniej.
Opis Wikipedia
Doktor Paweł Obarecki wrócił w kiepskim humorze ze spotkania, w czasie którego grał w karty z księdzem, aptekarzem, pracownikiem poczty i sędzią. Źródłem jego przygnębienia była nuda panująca w Obrzydłówku, gdzie przed sześciu laty rozpoczął lekarską praktykę. Nuda obezwładniała go, nie miał na nic ochoty, spacerował po gabinecie lub leżał w łóżku. Czasami rozmawiał z młodą gospodynią o jedzeniu, niekiedy żartował z nią i flirtował. Systematycznie popadał w łagodną melancholię.
Gdy doktor pojawił się w Obrzydłówku, nie miał grosza w kieszeni, ale był pełen zapału i entuzjazmu. Natychmiast po osiedleniu się na prowincji rozpoczął walkę z aptekarzem i miejscowymi felczerami. Przeciwstawił się oszukiwaniu przez nich chorych, zarabianiu na ich nieszczęściu. Kupił nawet podręczną apteczkę i bardzo tanio lub za darmo oddawał potrzebującym lekarstwa. W odwecie wybijano mu szyby i oczerniano wśród miejscowej społeczności.
Już po upływie roku zapał doktora do naprawy świata zaczął słabnąć, jego wysiłki bowiem nie przynosiły rezultatów. Był samotny, próbował szukać równowagi ducha w kontakcie z przyrodą. W końcu, za sprawą plebana, pogodził się z aptekarzem. Nie czuł już do niego obrzydzenia, grywał całymi dniami z nimi w karty. Obarecki stracił też ambicję, leczył popadając w rutynę, jego krąg zainteresowań stawał się coraz węższy, ograniczając się tylko do najdrobniejszych, codziennych spraw.
Doktor przez okno obserwował padający śnieg. Wtedy właśnie przyjechał do niego chłop prosząc, aby niezwłocznie pośpieszył do ciężko chorej nauczycielki. Jechali w śnieżnej zamieci trzy mile, z trudem odnajdując drogę i przedzierając się przez zaspy. W ubogiej izdebce leżała pogrążona w gorączce młoda kobieta. Była nieprzytomna. Doktor spojrzał na jej twarz i z przerażeniem zaczął powtarzać: Panno Stanisławo, panno Stanisławo... Kobieta była chora na tyfus. Obiecując wiejskiemu chłopakowi znaczną sumę pieniędzy, wysłał go niezwłocznie do Obrzydłówka po niezbędne lekarstwa. Usiadł w szkolnej izbie, bezradnie czekając na powrót posłańca. Wspominał studenckie lata spędzone w Warszawie.
Był na czwartym roku medycyny. Rano, idąc do szpitala, przechodził przez Ogród Saski, by choć przelotnie spojrzeć na panienkę, którą spotykał każdego dnia. Nędznie i niemodnie ubrana, dźwigając zeszyty i książki, jechała tramwajem na Pragę.
Jeden z kolegów Obareckiego, wielki społecznik, ożenił się. W jego ubogim mieszkaniu spotykali się każdego dnia młodzi "społecznicy". Czasami kupowano bułki i serdelki, palono papierosy, pożyczano sobie drobne sumy. Zawsze bardzo żywo dyskutowano. Któregoś dnia właśnie w tym mieszkaniu Obarecki poznał obserwowaną panienkę. Była nią Stanisława Bozowska, absolwentka gimnazjum, zamierzająca na Zachodzie studiować medycynę. Spotykali się dość często. Potem Bozowska wyjechała jako nauczycielka do jakiegoś ziemiańskiego domu. Tu, na wsi koło Obrzydłówka, zobaczył ją ponownie -- śmiertelnie chorą. Wydawało mu się, że dawna miłość odżyła ze zdwojoną siłą.
Mijała noc, a parobek z lekarstwami wciąż nie wracał. Doktor kazał zaprzęgnąć konie i sam pojechał do Obrzydłówka po lekarstwa. Wrócił o dwunastej w południe. W izbie leżał rozebrany do naga trup nauczycielki. Oszołomiony Obarecki zaczął porządkować jej książki i zapiski, przeglądać pokój. Odnalazł list Stasi do koleżanki, w którym pisała o nadchodzącej śmierci i zawiadamiała, iż ukończyła podręcznik zatytułowany Fizyka dla ludu, aby uczyć biedne masy chłopskie. Chłopak wysłany po lekarstwa zabłądził nocą, szedł pieszo i wrócił za późno. Przyniósł książki, które pożyczyła mu nauczycielka.
Śmierć panny Stanisławy wywarła pewien wpływ na postawę Obareckiego. Czytał Boską Komedię Dantego, nie grał w karty, odprawił młodą gospodynię. Jednak ból szybko minął. Doktor przytył, znów gromadził pieniądze i żył jak dawniej.
Opis Wikipedia